1/04/2013

Rozdział 3


A/N:
Okej, nie wierzę, ale pod pierwszym rozdziałem jest sto kliknięć ‘podoba mi się’. Pod drugim do stu brakuje dwóch. Przeraża mnie to. (Szczególnie po tym, jak dowiedziałam się, że każdy może kliknąć tylko raz.)
Ten rozdział chyba wcale nie jest taki najgorszy. Mam nadzieję, że się nie przeceniam.
Oczywiście pod tym rozdziałem również proszę o klikanie w reakcje i komentowanie (i nie piszcie mi, że sądzicie, że wasze komentarze nic nie znaczą, bo naprawdę doceniam i cieszę się z każdego).
Okej, jeśli macie jakiekolwiek pytania, wchodźcie tutaj. Jeżeli chcecie być informowane, piszcie w komentarzu.

Rozdział 3.

- Co ja w ogóle robię ze swoim życiem? – wymamrotał Louis, opuszczając teren uczelni. Teoretycznie powinien teraz siedzieć na wykładzie. Teoretycznie. Swoje lenistwo tłumaczył chwilowym brakiem niechęci do zgłębiania wiedzy, ale nie w tym tkwił problem. Zwyczajnie nie mógł w tej chwili wrócić do akademika. Zayn i Liam zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej wyrzucili go, tłumacząc, że muszą się uczyć. A Louis wiedział, że mieli na myśli anatomię. Dogłębną. W praktyce. I z wiadomych przyczyn nie uśmiechało mu się wracanie do mieszkania. W myślach modlił się jedynie, żeby drzwi do jego pokoju były zamknięte na klucz. Po swoich przyjaciołach mógł spodziewać się wszystkiego.
Ale głównym powodem jego braku chęci do robienia czegokolwiek był brak kontaktu z Harrym. Od ich ostatniego spotkania minęły niemal dwa tygodnie, a Harry nie pojawiał się w ich miejscu. (Louis jeszcze do niedawana był zaskoczony łatwością, z jaką przyszła mu zmiana nazwy z jego miejsca na ich miejsce. Chyba zdążył się już z tym pogodzić.) Louis nie wiedział, w czym tkwił problem i ciekawość połączona z tęsknotą zaczynały go zabijać. I pluł sobie w brodę, że nie spytał Harry’ego o numer telefonu lub jakikolwiek kontakt. Cholera, nawet nie miał pojęcia, jak brzmi nazwisko chłopaka.
I nieświadomie, wolnym krokiem, udał się w kierunku lasku.
*
Siedział pod drzewem, delektując się chwilą zasłużonego spokoju. I pomimo wszechogarniającego go bólu oraz poczucia winy spowodowanego sprawą dotyczącą Louisa, na obecną chwilę pozwolił sobie być choć odrobinę szczęśliwym. Nie słuchał wrzasków ojczyma i to się w tej chwili liczyło. Od ponad tygodnia nie pojawił się w szkole i ukradkiem wymykał się z domu, gdy tylko Robin wychodził do pracy. Ostatnio awantury przybrały na sile i częstotliwości, i Harry nie miał czasu dobrze wyleczyć siniaków, ran, otarć i wielu innych obrażeń, ponieważ jego ojczym szybko dostarczał mu kolejnych. A nic nie zdawało się dawać mu większej satysfakcji, niż widok posiniaczonego ciała Harry’ego. Choć zwykle ból fizyczny nawet w połowie nie równał się z cierpieniem psychicznym, którego Robin regularnie mu przysparzał.
Harry często zastanawiał się, co by było, gdyby jego mama żyła. To po jej śmierci Robin stał się taki, jaki się stał, choć i za jej życia ukazywały się już tego zaczątki. Zdarzało mu się zakradać nocami do pokoju małego, jeszcze nieświadomego wielu rzeczy Harry’ego i robić rzeczy, których ojczym zdecydowanie nie powinien robić pasierbowi. Czy obecność mamy coś by zmieniła? Szczerze w to wątpił.
Harry doskonale wiedział, że gdybanie nic nie da. Powinien był już dawno wziąć się w garść i jakimś sposobem położyć temu kres. Ale nie potrafił, czuł, że jest zbyt słaby.
Jedynym, co mu pozostawało, było przesiadywanie całymi dniami z dala od ludzi, którzy w łatwy sposób byli w stanie go skrzywdzić. I jedynym, czym martwił się w takich chwilach, był sposób, by ulotnić się spod drzewa o odpowiedniej porze, by nie napotkać nigdzie Louisa oraz zdążyć dojść do domu przed ojczymem, przygotowując się na kolejne kilkugodzinne męki. A we wszystkim pocieszał go jedynie fakt, że rany w końcu się zagoją i jakimś sposobem przeprosi Louisa, a wszystko wróci do normy. Jeżeli jego życie można było określić mianem normalnego. Istotnie, jego sytuacja pozostawiała sobie wiele do życzenia.
Przymknął powieki, odchylił głowę, opierając jej czubek o drzewo i na moment odpłynął. Jakie było jego zdziwienie, gdy po chwili usłyszał czyjeś kroki. Szybko otworzył oczy, by po chwili zauważyć wyłaniającą się z zarośli postać. Zbyt znajomą postać. Na moment spanikował i wszystkie myśli uleciały mu z głowy; siedział w bezruchu, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w Louisa, znajdującego się w dokładnie takim samym stanie. Z tą jedynie różnicą, że stał.
Louis nie miał pojęcia, jak zareagować. Zdecydowanie nie takiego widoku się spodziewał. Kilkakrotnie zamrugał, próbując nad sobą zapanować. Na marne.
- P-powinieneś być na wykładach – wyjąkał nieświadomie Harry.
- A ty w szkole, o ile się nie mylę – rzucił w odpowiedzi Louis, kiedy wróciła mu pewność siebie. Założył ręce na klatce piersiowej.
Harry spuścił głowę. Lou był na niego zły. I miał ku temu powody.
Starszy, widząc smutek Harry’ego, złagodniał. Ułożył się obok chłopaka i cicho westchnął. Może nie powinien od razu tak na niego naskakiwać. Szczególnie biorąc pod uwagę stan, w jakim znajdował się chłopak.
- Co się stało, Harreh? – spytał łagodnie półszeptem. Zaległa cisza.
Harry pomyślał, że może mu zaufać. Wiedział, że może mu zaufać. Bo w Louisie było coś, co go uszczęśliwiało. Coś, dzięki czemu Harry zapominał o swoich problemach. I coś, co go do Louisa przyciągało.
- Nie chciałem, żebyś mnie takiego widział. – Uniósł się lekko na rękach i ułożył wygodniej, nieco przysuwając się do starszego chłopaka. Louis spojrzał na niego zdezorientowany.
- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda? – spytał nieśmiało, powoli wodząc wzrokiem po każdej kolejnej ranie na twarzy Harry’ego. Podbite oko, rozcięta warga, siniaki na policzkach i brodzie.
Wiedział, że pytanie to zabrzmiało co najmniej dziwnie w jego ustach, ale postanowił się tym nie przejmować. Nie miał teraz czasu na bycie oryginalnym.
Harry cicho westchnął i kiwnął głową, a w jego oczach zebrały się łzy. Nie wiedział dlaczego. Może zbyt długo to w sobie trzymał. A może dlatego, że ktoś miał się o wszystkim dowiedzieć.
- Harreh… - wymruczał ledwo słyszalnie Louis, automatycznie unosząc ramię, by objąć chłopaka. Zawahał się i na moment zamarł w bezruchu. Harry uporczywie wpatrywał się w jego rękę, siedząc nadal w tym samym miejscu, choć normalnie by się odsunął. Louis postanowił potraktować to jako swego rodzaju przyzwolenie, ale ograniczył się do delikatnego ułożenia dłoni na jego barku. Harry na chwilę przymknął powieki, jakby chciał przyzwyczaić się do tego kontaktu i po chwili, otwierając je, uśmiechnął się przez łzy do Louisa.
Niestety uśmiech Harry’ego szybko zaczął blednąć, aż został zastąpiony kolejnymi łzami spływającymi po jego policzkach. Louis czuł się bezradny; nie miał pojęcia, co powinien w tej chwili zrobić. Mimowolnie potarł ramię Harry’ego kciukiem, na co młodszy lekko przekrzywił głowę i przesunąwszy nosem po grzbiecie jego ręki, oparł o niego czoło. Louis pozwolił mu się w ciszy wypłakać.
Nie miał pojęcia, ile czasu minęło, ale łkanie Harry’ego w końcu ustało i Louis usłyszał ciche dziękuję, Lou. Uniósł wzrok, napotykając zapłakane spojrzenie Harry’ego.
- Nie masz za co dziękować – odparł cicho i po raz ostatni potarłszy jego bark, zabrał rękę.
- Nie – jęknął szybko Harry, spoglądając na Louisa błagalnym wzrokiem. – Chcę…
- Dobrze – przerwał mi Louis, rozumiejąc, co młodszy ma na myśli. Przełożył ramię nad jego głową, obejmując jego barki.
Harry na moment się skulił. Przecież tego właśnie chciał. Dziwnym sposobem, perspektywa czucia dotyku Louisa wcale go tak bardzo nie przerażała. A w chwili, w której stracił kontakt z jego ciałem, poczuł niesamowitą pustkę. Dlatego stwierdził, że jest gotowy, by choć przez chwilę poczuć czyjąś bliskość. Jego bliskość.
Harry rozluźnił się i przysunął do Louisa tak, że stykali się bokami. Ponownie ma moment zesztywniał, ale wytłumaczył sobie w myślach, że nic mu nie grozi. Zaskakująco szybko przyzwyczaił się do tak bliskiego kontaktu i przez głowę przebiegła mu myśl, że to całkiem miłe uczucie. I że w niedorzecznie krótkim czasie zaufał Louisowi.
Oparł głowę o drzewo i lekko ją przekręcił, by spojrzeć ma chłopaka.
I musiał szczerze przyznać, że podczas ich kilkumiesięcznej znajomości, jeszcze nigdy nie widział, by Louis był tak szczęśliwy.

33 komentarze:

  1. Czekam na moment, w którym Harreh wyżali się Lou i on coś z tym zrobi, bo tak będzie, prawda? :D haha, bardzo mi się podoba, pozostawia niedosyt :) mogłabym być informowana na TT? @Sweet_Slipper

    OdpowiedzUsuń
  2. Omnomnomn świetny i czekam na nowy! *-*
    @Agu009_

    OdpowiedzUsuń
  3. K,. dlaczego to jest takie krótkie?! A może tylko mi się zdawało, że takie jest? o.O zdecydowanie za szybko się czyta.. eh. Dobra robota, dzięki dzięki dzięki xx

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jak najbardziej mi się podoba, choć jest krótki.. ale i tak uwielbiam Twoje opowiadanie! <3
    ciekawi mnie kiedy Harry wyjawi swoją jakże nieprzyjemną tajemnicę. Niech Lou wykaże się inteligencją i sam wpadnie, że jego przyjaciel potrzebuje pomocy i jak najwięcej czułości i miłości, której nie doznał od swych rodziców. Szkoda mi tego Harrego.. chłopak tyle już wycierpiał i jak na razie dalej się na to zanosi ;/ proszę Cię, niech loczek się otworzy przed Tommem i razem wymyślą coś by Hazza zaczął byc w końcu szczęśliwy :)
    oczywiście czekam na next! ;**
    @JLS_GotMyLove

    OdpowiedzUsuń
  5. K., wiesz co zrobiłam dla tego rozdziału? Zrezygnowałam z obejrzenia początku Drużyny Pierścienia, a chociaż widziałam ją milion razy, to chciałam wprawić się w odpowiedni nastrój przed Hobbitem. Ale stwierdziłam, że SOWK jest ważniejszy, bo jeżeli teraz tego nie skomentuję, to będę mogła to zrobić dopiero jutro rano. A kto by tyle wytrzymał? Nie ja, choć Tobie prawdopodobnie wyszłoby tylko na dobre, gdybyś nie musiała czytać tylu bezsensownych rzeczy, która zawsze wciskam w te komentarze. Dobra, nieważne, zawsze jest to samo -.-
    Rozdział. Wiedziałam, że Robin to pedofil, po prostu wiedziałam. To znaczy: to gdzieś pływało sobie w tyle mojej głowy, ale wolałam nie dopuszczać tego do świadomości i wmawiałam sobie, że stał się taki dopiero po śmierci Anne. Doznał jakiegoś szoku, nie wiem, i w wyniku tego zaczął dobierać się do swojego pasierba (dobrze mówię? nigdy nie wiem, jak nazywają się te powiązania rodzinne, ale chodzi mi o to, że Hazza nie jest jego biologicznym dzieckiem), bo... no cóż, jego żony już nie było, a on jako dorosły mężczyzna ma swoje potrzeby, chociaż zaspokaja je w absolutnie niedopuszczalny sposób. Okazało się, że jeszcze za jej życia odwiedzał biednego chłopaka w nocy i robił mu rzeczy, o których tamten nie miał obowiązku jeszcze długo wiedzieć:( Nie dziwię się, że Harry nie przepada za dotykiem innych ludzi. Jak to się mówi: zły dotyk boli przez całe życie, a ja zastanawiam się, czy kiedykolwiek dojdzie do tego, że Harry zacznie w pełni czerpać przyjemność z kontaktów fizycznych, bez powracających wspomnień o Robinie. Na pewno nie będzie mu łatwo, ale może jeżeli Louis nie będzie naciskał i cierpliwie na niego zaczeka, wszystko się ułoży i będą mogli się w pełni sobą cieszyć:)
    Już mamy mały postęp, bo Harry pozwolił się objąć i to chyba dobry znak.
    Rozdział jest absolutnie nie najgorszy, a ja bym powiedziała, że wręcz rozczulający:3 Czekam niecierpliwie na czwórkę i ściskam Cię mocno:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie króciutkie, mój umysł łaknie więcej :) Taaak,jest genialne i strasznie wzruszające, Naprawdę. Ta historia jednocześnie szokuje i jest romantyczna, przejmująca. Świetnie piszesz xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Oh...
    Dlaczego zawsze wszystko musi być takie króciutkie i zakończone w nieodpowiednim momencie? :C
    Jednakże, nie wiem, jak ja zachowywałabym się, gdybym była w takiej samej sytuacji, co Harry..
    Zapewne bym zbzikowała ;_; (tak, osoba słaba psychicznie się kłania)
    A Lou.. On zachowuje się jakby był jakimś zajebiście (sorki za przekleństwo ;_;) wyszkolonym psychologiem..
    Zawsze wie jak zachować się w jakiejkolwiek sytuacji ;o

    OdpowiedzUsuń
  8. Ajjjj mieszasz , mieszasz z każdym rozdziałem podoba mi się coraz bardziej:)
    Wieloktortnie powtarzałam że uwielbiam twój styl pisania , i zrobię to ponownie z wielką przyjemnością ! Lepsze niż niejedna szkolna lektura ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. zajebiste to było :O !

    OdpowiedzUsuń
  10. piękne, niestety rozdziały strrrrasznie krótkie :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham Cię,no za krótkie ale i tak Cie uwielbiam haha :D

    OdpowiedzUsuń
  12. awww.. kocham Cię.. kocham.. ah .. czekam na ciąg dalszy ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Zabijasz mnie tym ;D Ja chcę daaaalej! Harry jest taki bezbronny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chciałam napisać, że wszystko jest w tym rozdziale jak najbardziej cudowne, ale pewnie nie byłoby to na miejscu...
    Podobno najstraszniejsze rzeczy dzieją się za zamkniętymi drzwiami... Biedny Harry :( Nie wiem, co kazało Louisowi urwać się z zajęć, ale widocznie tak miało być. Mam nadzieję, że wpadnie na pomysł by wziąć jakiś namiar na Harry'ego, a najlepiej niech go weźmie do siebie... Chciałabym, by Lou miał wystarczające pokłady cierpliwości i uczuć dla tego chłopaka.
    Genialnie to napisałaś i choć czytając ten rozdział polały się łzy, to uważam, że tym bardziej świadczy to o twoich umiejętnościach. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

    @KateSty;ees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  15. biedny Harry, tyle przechodzi w tak młodym wieku.
    Lou jest kochany i opiekuńczy, wierze że zajmię się Harrym.
    Cudowny rozdział :)xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Nawet nie wiesz jak sie ucieszylam widzac powiadomienie od Ciebie. Niestety, dostalam je dopiero dzisiaj (internet mi nie dzialal -.- ) i dlatego tez komentuje tak pozno. Wybacz. :c
    OMG, jakie to jest genialne! Jeny, nie mam słów na to, jak świetnie potrafisz pisać! *-*
    Oh, jak to dobrze, że Loui postanowił iść do "Ich Miejsca". Hazz mu powie, prawda?
    Kocham mocno, z wieeeelgachną niecierpliwością chcę następny!
    <3 xxxxx
    @LouLightMyWorld

    OdpowiedzUsuń
  17. Czyli mama Harrego nie żyje. Biedny Harry, przez to jest mu pewnie jeszcze ciężej. Mam nadzieję, że ten cały Robin się opamięta, choć w sumie nie.wierzę w cuda. Dlatego liczę na to, że Lou coś z tym zrobi. Hazza w końcu mu zaufał a to się liczy najbardziej :)

    shouldletyougo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Oh my b. Made in szok. Jezu, weź przestań tka pięknie pisać bo cię nienawidzę. No dobra, kocham cię ^^. Harreh musi powiedzieć Lou i basta. Nie ma że nie. Ja wiem że on się boi, ale musi komuś wreszcie zaufać i chyba sam wie że Lou jest jedyną godną tego osobą. A Robinowi to bym rączki upierdoliła i resztę wrzuciła do pralki na 2h. To by nie było problemu. Uh. No. I czemu tak tak zajebiście piszesz, no czemu?! zazdroszczem.
    PS. Nadal czekam na to o Harrym ^^.
    @iluvmusicluvme xoxo

    OdpowiedzUsuń
  19. Naprawdę kocham twoje blogi<3 caly czas cos dodajesz i to zawsze jest świetne. Niedawno Cię odkrylam a juz wszystko przeczytałam, jesteś powodem moich nieprzygotowan w szkole haha xx czekam na dalsze rozdzialy! :p

    OdpowiedzUsuń
  20. Jesteś najlepsza z najlepszych ! :D Serio ! :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Przecudny rozdział :D Kurde, kocham to opowiadanie :> Jesteś wielka. Ta dwójka ( Lou i Harry ) są baaaardzo uroczy razem :D Niech Lou interweniuje w sprawie Harrego :D !

    OdpowiedzUsuń
  22. Jesteś niesamowita, wiesz o tym ? *___* Dobra, to z mamą Harrego się wyjaśniło. Biedny :C A Lou jest taki kochany, ledwo co się znają a ten już troszczy się o niego - na tyle na ile pozwala mu Harry. Harry jest dość zamkniętym w sobie chłopakiem, nie jest ufny i bardzo fajnie, się przełamał się i pozwolił Lou na taki gest jak objęcie. No cóż, nie mogę doczekać się nowego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. OMNOMNOMNOM. Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że ten zjeb go wykorzystywał seksualnie. Zabijanie takich ludzi powinno być LEGALNE. Zastrzeliłabym od razu. Boże, jak ja uwielbiam tę bliskość, która narodziła się pomiędzy LouLou a Harrym. Co prawda Curly jeszcze mu niczego nie powiedział, ale i tak te łzy bardzo ich zbliżyły. I nie boi się już jego dotyku. To wspaniałe. To wspaniałe, że Harry wreszcie poczuł, że może komuś zaufać. Kocham cię Kremie, za te twoje opowiadania, o których myślę potem cały dzień. Tak super się je czyta. Nikt inny takich nie pisze. Uwielbiam je *o*

    OdpowiedzUsuń
  24. fajne, ale stanowczo za krotkie <3 :'(

    OdpowiedzUsuń
  25. Kurde, albo oni bd razem i Harry powie,co się stało,albo nie zdąży,bo go ojczym zakatuje D: I mam dziwne przeczucie,że jego ojczym jest do tego w pełni zdolny i tak właśnie się stanie (ewentualnie ta patologia stanie się przyczyną śmierci/samobójstwa Harry'ego) :( :(
    Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Współczuje Harremu. Nie ma mamy, ale za to ma beznadziejnego ojca. Normalnie żyć, nie umierać. Czujesz ten sarkazm? Dobrze, że ma Louisa. Ciesze się, że otworzył się trochę na Louisa. A blog, no oczywiście, że świetny, ale to już chyba wiesz ;3 Tak więc czekam na rozdział 4 c;
    www.one-direction-ziall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. Ooooo widzę że napisałaś dłużej niż zwykle. Baaaaaaaaaaaaaaardzo dobrze ! Nie będę oryginalna i napiszę że rozdział był wspaniały i nie mogę doczekać się kolejnego. Twoja twórczość jest znakomita :>

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak zwykle zajebiście.

    OdpowiedzUsuń
  29. jak zwykle świetny! mam nadzieje ze jakos przedluzysz to opowiadanie bo sie swietnie zapowiada! kiedy nowy?!?!

    OdpowiedzUsuń
  30. 1 OSOBA NA 107 MA OCZY WYDRAPANE TRZEPACZKĄ KUCHENNĄ :)

    OdpowiedzUsuń